Stałem się bardzo słaby. Nie mogłem polować, nie mogłem chodzić.
Ale jakimś cudem weszłem do małej ludzkiej chaty. Stara, drewniana, pusta…
czyli fajna. Starałem się zapomnieć o bólu który mnie przeszywał.
-Co się ze mną dzieje?-gadałem.
Z dnia na dzień siły mine opuszczały. Wiedziałem że to
koniec. Tak, umierałem na zmachontę1. Boleści były nie do
zniesienia. W ostatnich dniach już wyłem z bólu. Cały zesztywniałem. Aż w końcu
nadszedł ten dzień. Ktoś zapukał do drzwi. To
był wilk. Czarny. Zapewne śmierć. Zdążyłem tylko coś wyjąkać a przed
moimi oczami zapadła ciemność…
<Fivera?>
Zmanchota- Rak. Wilki chore na nią sztywnieją a ich ciało
przeszywa wielki ból. Jedynym lekarstwem jest nektar z kwiatu życia który
rośnie na słońcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz