czwartek, 25 kwietnia 2013

Pierwsze dni, Pierwsze rany-DM

Po długiej wędrówce i przyjęciu do watahy postanowiłem się troche przejść po terytorium. Z tego co widziałem było wielkie ... a przynajmniej wielkie jak dla mnie.
W wiosce Indiańskiej zawsze walczyłem z odmieńcami i przedstawicielami mojego gatunku, a teraz nagle dołanczam do wilkow z mojego gatunku ?? Jeden ze szczeniaków w wiosce nie dawał mi spokoju. Był silniejszy, starszy i szybszy ... do czasu. Indianie ustawiali mi walki z innymi pasmi, wilkami a nawet rysiami. Zmuszali mnie do walki.
Teraz udało mi się uciec i znaleść nowy dom, nowe życie. Zastanawiając się nad tym powędrowałem jakąś ścieżką leśną. Usłyszałem cichy szelest w krzakach. Po odgłoskach wydawanych przez to ,, coś " co te dzwięki wydawało domyśliłem się że to królik. Włożyłem pysk w krzaki i po chwili wyciągnąłem tłustego królika. Byłem głodny więc pożarłem go bez wachania. Zauważyłem za tym samym krzakiem wielka dziure, taką jak zazwyczaj są nory, ale tam spokojnie mógłby się zmieścić człowiek. Zaciekawiony wszedłem do środka. Okazało się że to była jakaś opuszczona kopalnia, lub twór jakiegoś ogromnego stwora, żyjącego pod ziemią. Czółem wibracje, które dochodziły ze ściany. Nie byłem pewnien co to, ale szedłem dalej i niżej.
Ziemia drżała coraz bardziej. Byłem tym także coraz bardziej zaniepokojony. Kilkla metrów przedemną pojawił się wielki na kilkanaście metrów skolopenr. Drążył tu tunele. Przy prubie zabicia jej ukąsiła mnie i tym samym wstrzykła jad. Wszystko było zamazane... Zamknąłem oczy i starałem się ją pokonać używając innych zmysłów.
Ugryzła mnie jeszcze raz, rozdzierając mi bark aż do kości. Pysk miałem tak samo rozryty... Kiedy skolopendra padła udałem się dalej widząc że tunel idzie juz w górę. Po drodze znalazłem kilka szmaragdów, rubinów i jeden diament. Wróciłem na powierzchnie obficie krwawiąc z ran. Idąc w stronę jaskini watahy napotkałem małą wioskę Indian. Okazało się że to jest to samo plemię, które odebrało mi matkę i które trzymało mnie jako szczenie w ciasnej klatce. Dorwałem Indianina który ustawiał mi walki, mojego właściciela ... Poznał mnie. Opatrzył mi ran, a kiedy to zrobił rozpłatałem mu gardło i główną tętnicę. Potem poszedłem pod jaskinię Alfy i zostawiłem pod nią łupy z tuneli skolopendry. Jeden z ludzi ( biały ) próbował mnie zabić kunai'em, który sobie przywłaszczyłem.... Ułożyłem się w jaskini i momentalnie zasnąłem, myśląc tylko o tym żeby wybrać się do napotkanej WIoski Indian i zasiać tam terror ( tak jak ja to lubię )
C. D. N..

Spacer...-Ruth CD od Zalu

-Hej! Co porabiacie?-powiedziałam.
-A tak sobie łazimy. To tu to tam...
-Mogę się przyłączyć?
-Jasne!

I szliśmy tak gadając o wszystkim i o niczym.
-Nudzi mi się!-narzekała Luna
-Nie tylko tobie-Odpowiedziałam.
-A może pójdziemy popływać?-Zaproponował Ruth
-Tak! -Krzyknęłyśmy.
-Kto pierwszy do najbliższego jeziora!-krzykęłam i nie czekając na innych pobiegłam przed siebie.
-Ej zaczekaj!-usłyszałam za sobą. Dogonili mnie. Zauważylśmy przed sobą takie coś:
I bez namysłu pluskaliśmy się tam aż do wieczora i do drobnego przeziębienia ;)

Spacer...-Ruth CD od Metztli





- Może... chcesz gdzieś iść? - zapytał. - Spacer?
- Dobrze - powiedziałam obojętnie.
Szliśmy po Rumiankowej polanie gdy nagle zauważyliśmy smoka do którego podbiegła Metztli.
-Co... To jest...?-krzyknęła wystraszona Luna
-Eee ale co ? - Metztli udawała, że nie wie o co chodzi.
-No to-wskazała łapą istotę stojącą obok Metztli
-Obstawiam smok, tak ? - powiedziałem
Wtedy oczy Metztli zalśniły czernią, a wokół jej i tego stworzenia zaczęła się tworzyć czarna mgła, która bardzo dobrze je zasłoniła. Chwilę potem opadła...

<Ruth ? Luna?>

Nocne obserwacje-Siv C.D.


-Cicho bo jeszcze ktoś usłyszy.
Znałem ten głos, wiedziałem do kogo należał, ale postanowiłem, że nie będę się ujawniał. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, o dziwo nic, ale czułem czyjąś obecność.
-Co ty tu robisz?-aż podskoczyłem, nie spodziewałem się, że ktoś się odezwie.
-Eee jestem obserwatorem, więc obserwuję?
-I co zobaczyłeś?-zapytała Metztli
-No właściwie to nic.-powiedziałem, a ona zaczęła się oddalać, więc zawołałem- Z kim rozmawiałaś?-podziałało od razu się odwróciła.
-Coś ci się w głowie pomieszało, jesteś tu tylko ty i ja.
-''Cicho bo jeszcze ktoś usłyszy''-zacytowałem próbując imitować jej głos
Rozejrzała się i chwilę nasłuchiwała.
-Co widziałeś?
-Nic.
-Nie kłamiesz?
-Nie.
-To dobrze lepiej żeby nikt się o tym nie dowiedział.
-Wiesz jak dowiem się o co chodzi to nikomu nie powiem, że tu byłaś i z kimś rozmawiałaś.-nie miałem wyjścia chciałem wiedzieć o co chodzi, więc musiałem ją szantażować.
-Jesteś okropny wiesz? Ale niech już będzie chodź.
Poszliśmy na rumiankową polanę. Chwilę potem poczułem podmuch powietrza.
-To jest Vivimorte.
-Smok?
-Yhy, ale nikomu ani słowa ok?
-Jasne nikomu ani słowa.
-Dzięki, pomijając fakt że mnie szantażowałeś jesteś całkiem fajny.
-Dzięki ty też jesteś całkiem całkiem. A jak się z nią rozmawiasz?
-Słyszę jej myśli, z ona moje. Tylko czasami zapominam o tym i do niej mówię.
-Aha, a gdzie byłaś przez cały dzień?
-W jej jaskini. Coś jeszcze panie detektywie od siedmiu boleści ?
-Nie.
Po chwili byłem znów sam. Całą noc nic się nie działo. Przed wschodem słońca poszedłem do jaskini i ułożyłem się do snu.