środa, 10 kwietnia 2013

Zamieszanie z małym lisem-Nyx-2 CD od Fiv

-Nyx, ty je weź. Wiem że dobrze się nim zaopiekujesz!
-Ja.. Ja?-Powtarzała z niedowierzaniem.
-Tak ty.A jak go nazwiesz?
-Hm... Może Glasseyes?
-Świetnie. Więc witaj Glass!
Nyx, widać w doskonałym humorze poszła do swej jaskini. Ja też. Była już noc. Następnego dnia ja z Nyx i Filumina z Glasseyes'em bawilismy się w nowym miejscu-Zwierzakowej Łące.

Zamieszanie z małym lisem-CD od Nyx


Mimo tego,że uraził lekko mą dumę (i kilka innych rzeczy) spodobał mi się ten mały lisek.Był odważny i arogancki,ale też delikatny.Miał po prostu ciekawy sposób bycia,którym skutecznie wpływał na bycie innych.
-I co nie denerwuje cię?-uśmiechnęłam się do Fivery.
-Nie. A co tam chodź z nami. Ktoś na pewno będzie chciał być twoim opiekunem-powiedziała niezrażona Fiv.
I teraz zaczął się mój mały dramat.Lisek był w pewnym sensie swój,ale jak zareaguje na kogoś,kto zamienił się na jego oczach w przerażającą dziką bestię,która niszczy wszystko wokół i kieruje się właśnie na niego.Małemu jednak to najwyraźniej nie przeszkadzało,bo co chwila uśmiechał się do mnie,lekko zadziornym przyjaznym uśmiechem.Wydawało mi się,że zaraz Fivi ma zadecydować,kto go dostanie.Po moim pysku spłynęły niezauważalne krople potu.Mimo tego co on mi zrobił i co ja zrobiłam jemu jesteśmy bardziej przywiązani niż myślałam.Obejrzałam się za siebie.Znów po mojej twarzy spływał pot.
-A może weźmie go...-powiedziała Fiv.
-Może ja?-zapytałam z nadzieją-Naprawdę,dobrze bym się nim zaopiekowała!
Widocznie Fivera poważnie się zastanawiała.Nie mogła przecież bez namysłu oddać bezbronne lisiątko,komuś kto je prawie wystraszył na śmierć.Zima dawała się we znaki.Na drzewach osadziła się szadź,istniało ryzyko spadających sopli.Nagle śnieżnych puch zaczął okrywać ziemię.Najpierw powoli,potem coraz bardziej.Fiv musiała szybko zadecydować,w przeciwnym wypadku maluch zamarznie.
Fivera widocznie już podjęła decyzję.Po minucie powiedziała:


<Fivera?>

Promocja!

Wilk może zostać przyjęty jako szczeniak. Ale tylko 1 osoba! Śpieszyć się! Ale to już!
Wasza Alfuśka
Fiv

Zamieszanie z małym lisem-Nyx-Cd. od Fiv

-Fiv co ty tu robisz?!-zapytała zaskoczona Nyx.-Myślałam że śpisz?
Ja też byłam zdziwiona co ona tu robiła. Jednak kiedy zobaczyłam tego maluch chowającego się za drzewem zrobiłam się zła na Nyxiern. Straszyć małego liska?
-Co ty wyprawiasz?-krzyknęłam-Chcesz wystraszyć takiego malucha?
-Sam zaczął!-odparła.-Gryzł mnie po nosie i w kostkę.
-Ale to tylko zabawa...
-Ale dla mnie nie!-odpowiedziała z urazą.
Nie miałam ochoty jej słuchać. Zawołałam liska. On pobiegł do mnie szybko, bo kiedy szedł, Nyx wyszczerzyła kły. Warkłam na nią. Zaczęłam przemawiać czule do zwierzątka:
-Co tam u ciebie? A gdzie twoja mama?
Ku mojemu zdziwieniu lisek łapkami pokazał że nie wie. Więc rozumiał mowę wilków. Zaczęłam go lizać. Po paru minutach wstałam. Lisek za mną
-I co nie denerwuje cię?-usmiechnęła się Nyx przebiegle.
-Nie. A co tam chodź z nami. Ktoś na pewno będzie chciał byc twoim opiekunem

<Nyx? A może nim będziesz ty?>

Para!

Przepraszam że tak dugo ale... Mamy parę! To Music i Maraffi! Życzymy udanego związku! Aby wasza miłość rozkwitała piszcie opowiadania!

Nowy wilk-Siv

Auuuuuuuuuuuuuu.........................! Nowy wilk! O YEA! Jesteśmy już wielką rodziną! Witaj i czuj się jak w domu!

Szukałem ich na marne.........-Siv

Szedłem świeżo odkrytym tropem. Był piękny jesienny wieczór. Od dawna nie było tak ładnie. Po około 30 minutach w oddali ujrzałem kilka wilków siedzących dookoła ogniska. Trochę się zdziwiłem tym widokiem bo to raczej rzadko spotykany widok. Tak czy siak postanowiłem, że z nimi pogadam, a może nawet do nich dołączę.
-Cześć-powiedziałem, a wtedy wszystkie wilki spojrzały w moją stronę.
-Hej możemy w czymś pomóc- spytała czarno-czerwona wadera
-Chciał bym dołączyć do waszej watahy-powiedziałem
-W takim razie witamy. Ja jestem Fivera alfa, a to są Nyx, Luna, Maraffi, Music, Zalu i Howi.-Fivera przedstawiła pozostałe wilki.
-Ja jestem Siv.
-Czemu jesteś sam ?-zapytała Zalu.
-Wiesz to świetna historia do ogniska-powiedziałem
-To może nam ją opowiesz- zapytał Howi
-Jasne czemu nie-odparłem i usiadłem obok niego
-No więc od czego by tu...-zacząłem
-Przepraszam ale poczekaj chwilkę pójdę jeszcze po Metztli.- Powiedziała Fivera po czym się teleportowała.
Po paru minutach wróciła z czarno-niebieską waderą, która zajęła miejsce obok mnie.
-To już wszyscy?-spytałem, a Fivera pokiwała głową.
-Kiedyś wiodłem szczęśliwe życie z rodziną i przyjaciółmi, ale pewnego dnia zostaliśmy zaatakowani przez ludzi. Byłem osłabiony przez co mnie złapali, bo nie byłem w stanie szubko uciekać. Wsadzili mnie do ciasnej klatki i zabrali ze sobą. Karmili mnie jakimiś szczurami i dostawałem do picia tylko błotnistą wodę. Jakiś czas później ludzie wyszli, a ja skorzystałem z okazji i spróbowałem się teleportować. No cóż marnie mi to wyszło ale chociaż uwolniłem się z tej klatki. Schowałem się przy drzwiach, a gdy tylko się otworzyły uciekłem. Od razu skierowałem się na tern watahy, ale zastałem tam tylko spalone drzewa i mnóstwo popiołu. Szukałem ich przez dwa miesiące, ale nie znalazłem ani jednego tropu. Za to trafiłem na wasze tropy i znalazłem was.
-Naprawdę porwali ciebie ludzie?To musiało być okropne-stwierdziła Nyx
-I było. Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi.
-Robi się już późno.-stwierdziła Fivera-Może chcesz aby ktoś cię oprowadził po jaskiniach, abyś mógł którąś wybrać?-
-Byłbym wdzięczny-odpowiedziałem
-To może ja cię oprowadzę -zaproponowała Metztli
-Jeśli nie masz nic ciekawszego do roboty-odpowiedziałem
-Tak się zakłada, że nie mam co robić.
Poszliśmy razem. Metztli oprowadziła mnie i pokazała wszystkie jaskinie. Wybrałem tą czwartą, pożegnałem się z waderą i ułożyłem do snu.

Nowy wilk-Ruth

Zawyjmy! Oto nowy wilk dołączył! Życzymy Ci Ruth miłego pobytu w watasze.


Bolesne wspomnienia-Ruth

Wędrowałem po lesie już od kilku ładnych tygodni. Szedłem przed siebie powoli, ostrożnie, prawie nie dostrzegając świata przed moimi oczami.
„Pamiętaj synu, cokolwiek zrobisz, zawszę będę z ciebie dumny” Słowa ducha mego ojca nieustannie dźwięczały w moim umyśle. Dlaczego życie jest takie okrutne? Kilka tygodni temu watahę mojego ojca zaatakowały Czerwone Kły-wyjątkowo bezlitosna wataha. Mojemu rodzinnemu stadu udało się odeprzeć atak, lecz samiec alfa-mój ojciec, został poważnie ranny i po 12 wyjątkowo długich i ciężkich godzinach odszedł z tego świata.
-Czemu akurat on-powiedziałem do siebie ze smutkiem, lecz zaraz moje serce napełnił gniew na wspomnienie moich braci. Moja najbliższa rodzina, krew z krwi, wypędziła mnie z mojego stada. Mojego, bo jako najstarszy syn samca alfy miałem go zastąpić na tym stanowisku. Moim braciom się to nie spodobało. Zbuntowali się przeciw mnie i choć bardzo dobrze potrafię walczyć, nie miałem szans odeprzeć trzech ataków jednocześnie. Wypędzili mnie z watahy.
Wściekły uderzyłem z całej siły łapą w ziemię i warknąłem. Nagle usłyszałem jakiś szelest. Po chwili zza krzaków wyłoniła się piękna, czarno-czerwona wilczyca.
-Witaj-przywitała się
-Eeee…cześć-powiedziałem. Po kilkutygodniowej wędrówce, w czasie której nic nie mówiłem, mój głos był lekko zachrypnięty.- Jestem Ruth.
-A ja Fivera. Jestem alfą w watasze, na której terenach właśnie się znajdujesz.
-Wataha? A czy mógłbym dołączyć?

<Fivera?>

Zwierzaczek

Tak jak obiecałam: Metztli ma zwierzaka. Jest nim a dokładniej nią Vivimort. Za co ja dostała? Za pomoc przy banerze! Pamiętajcie o wklejaniu go na prezki. 

Vivimorte czyli żywa śmierć.

Rano gdy tylko się obudziłam miałam jakieś dziwne uczucie... Coś jakby ciągnęło mnie do miejsca w którym kilka dni temu zostałam znaleziona. Nie wiem czemu, ale wiem że sama tam nie trafię. Pomyślałam aby zapytać Howi'ego. Cicho wyszłam z jaskini ponieważ Nyx jeszcze spała, a ja nie chciałam kłótni z rana, a z nią jakoś nie mogłam się dogadać. Na szczęście mi się to udało. W połowie drogi spotkałam Howi'ego.
-Dobrze, że cię widzę-powiedział
-Coś się stało? ?Wyglądasz na przerażonego-stwierdziłam
-No bo w sumie jestem. Miałem coś w rodzaju wizji.
-A jaki ma twoja wizja związek ze mną?-zapytałam i poszłam przed siebie nie czekając na odpowiedź. Nie chciałam wiedzieć co zobaczył. Miałam złe przeczucie, postanowiłam że muszę sama tam trafić.
-Wiem gdzie zamierzasz iść -krzykną - Coś cię tam ciągnie, mam racje?
Stanęłam jak wryta, a on do mnie podbiegł.
-Nie idź tam sama, na pewno się zgubisz.
-Wiesz tak się składa, że orientację w terenie mam świetną.
-Nie o to chodzi. Widziałem bestię...
-Jaką bestię?
-Vivimorte
-Co to niby znaczy?
-Nie słyszałaś legendy o Vivimorte ?
-Nie, nie słyszałam, a nawet gdyby to i tak bym się nie bała.
-Nie wątpię...
-To o co ci chodzi ?
-Ehhh legenda głosi, że gdy ten potwór poczuje obecność swojego właściciela wylęgnie się z jaja...
-I co z tego?
-Vivimorte znaczy żywa śmierć.
-Aha a słyszałeś o mrocznej aurze ?
-To coś mrocznego tak ?
-To czarna kula coś w rodzaju czarnej mgły którą wilki z żywiołem mroku potrawą stworzyć wokół siebie. No cóż nie każde ale ja tak. Wszystko co ją przekroczy ginie, więc naprawdę nie ma strachu.
-Tak, a co jeśli ta bestia ją przekroczy i nic jej się nie stanie ?
-To niemożliwe.
-A jeśli ?
-A jeśli to prawda to przekonam się na własnej skórze.-powiedziałam i się teleportowałam. Gdzie ? A no właśnie sama nie wiem. Zmów coś spaprałam wylądowałam w jakiejś jaskini, a za plecami miałam ścianę wody. To była chyba jaskinia pod wodospadem. Nie wiem czemu, ale ruszyłam w głąb jaskini i zobaczyłam wielkie jajo. W mojej głowie pojawiły się wątpliwości, a co jeśli Howi mia rację? Jajo się poruszyło i chwilę potem z niego wyszło coś co trochę przypominało jaszczurkę ze skrzydłami i płetwami zamiast łap i ogona. Przestraszyłam się. Wolałam nie czekać i stworzyłam mroczną aurę, ale to się zbliżyło. Przy granicy mojej aury się zatrzymało, a po chwili zaczęło tak jakby się palić ale nie tak jak ogień płonie tylko na złoto. Przeszło moją bezpieczną granicę i zbliżyło się do mnie.
''Nie bój się''
Usłyszałam. Nie byłam pewna czy to moja podświadomość czy coś innego.
''Nie zrobię ci krzywdy''
Zaczęłam się rozglądać wkoło ale nikogo nie było.
''Nie znajdziesz tu nikogo jesteśmy same Metztli''
-Ty wiesz kim jestem ?- stwór się do mnie uśmiechną
''Tak, ale nie myśl o mnie COŚ ani BESTIA czy POTWÓR''
-A czym jesteś?
''Smokiem''
-Może coś więcej?
''A może byś co cóż odwołała aurę?''
-A...
''Nic ci nie zrobię, bo w tedy też bym cierpiała''
Nic nie odpowiedziałam, ale zrobiłam to o co prosiła.
''Vivimorte''
-Co?
''Tak na mnie mówią inne istoty. Teraz jestem twoja. Zawsze będę w pobliżu, wystarczy że o mnie pomyślisz a się zjawię. A teraz wracaj do pozostałych. Martwią się''
Podeszła do mnie, dmuchnęła na mnie, a ja się teleportowałam na teren watahy. Właściwie to obok Howi'ego.
-No i co?-zapytał, nic nie odpowiedziałam. Byłam w szoku. Wróciłam do swojej jaskini i znów zasnęłam. Śniłam o niej.

Ps:Czyli słowa dotrzymałam i mamy zwierzaczka ;)

Em.. Pijany?!-Fiv


Jak co dzień szłam sobie pomiędzy jaskiniami sprawdzając czy wszystko ok. Kiedy przechodziłam obok jaskini Howi'ego usłyszałam:
-Pssss... Fiv! Chodź szybko!
Głos Night'a na 100% ale jego zachowanie... dość dziwne... Kiedy weszłam od razu zaczął;
-Ja.. ja.. zrobiłem coś głupiego..
Byłam ciekawa co. Przecież ani ja, ani nikt inny nie miał z nim kłopotu. Jednak wolałam usiąść. Jego mina i te jego oczy mówiły same za siebie-wstydził się. Postanowiłam zacząść:
-No... dawaj. Jestem gotowa.
-A więc.. to było tak. Pamiętasz ten wieczór kiedy gadaliśmy?
Jeśli chodziło mu o tamten to tak.. Nigdy go niezapomnę.
-No tak. A co?
-Co ja w tedy powiedziałem?
I tu coś we mnie... On chyba sobie żarty robi. Nie pamięta? Na serio? Ale cóż... Spuściłam wzrok i zaczęłam się bawić ogonem. To trochę krępujące..
-Że mnie kochasz...-wyjąkałam, nie odrywając wzroku od ziemi. Zbladł. Przez sierść nie było tego widać ale ja to czułam.
-A.. a ty co odpowiedziałaś?-zapytał, ale ledwo. Jakby się dusił...
-Że możemy być tylko przyjaciółmi bo ja nic do ciebie nie czuje-ale wzrok dalej skupiony na kępie trawy.
Odetchnął z ulgą. Ja z resztą też. Teraz paczały były na nim.
-Bo ja ten... Tego wieczoru.. trochę się upiłem.
Trochę mnie to zdziwiło. Jednak on mówił dalej:
-Znalazłem drzewo. Z niego sączyła się żywica, która lała się wprost na moje ulubione zioła. Nie mogłem się oprzeć... Potem zobaczyłem cię. Wiem że coś gadałem. Ale co nie wiedziałem aż do teraz... Jesteś na mnie zła?
-Ja? Nie, to.. prawie nie twoja wina. Tylko na nastepny raz pij z umiarem-uśmiechnęłam się.

<Night?>

Widoczek-Luna

Wyszłam na dwór coś upolować. Zauważyłam borsuka, był to łatwy łup więc bez problemu go upolowałam i zjadłam. Zastanawiałam się co by zrobić. Poszłam nad wodospad Nimf. Tam zawsze było pięknie. Ej, zaraz, kto tam siedział? To.. to Night Howl! Ale co on tu robi? Może on też (jak przystało na wilka z żywiołem wody) lubił ten wodospad? Postanowiłam pójść do niego.
- Cześć Howl...
- O, cześć Luna! - powiedział odwracając głowę.
- Oglądasz widoki?

<Howl?>

Nowy wilk

Nowy wilk-Dark Moon już w zakładce. Życzymy szczęścia w naszej społeczności!

Z Duchem-Dark Moon

Kiedy się urodziłem mój jednooki ojciec przynosił jedzenie do jaskini ja , moja matka i rodzeństwo mogliśmy się najeść. Szybko przerzuciliśmy się z braćmi i siostrami na mięso. Moja matka – Kiche leżała w jaskini z nami i pilnowała nas, kiedy ojciec polował.
Rosłem szybko, jadłem coraz więcej, a zwierzyny na tym terenie ubywało. Pewnego dnia ojciec nie wrócił z polowania. Cierpieliśmy wszyscy z głodu, więc matka poszła na polowanie. Przyniosła jedzenie i wiadomość, z której dowiedzieliśmy się, razem z rodzeństwem że ojca zabił ryś. Teraz brakowało nam mięsa jeszcze bardziej. Moje rodzeństwo leżało nieruchomo i nie oddychało. Wtedy nie wiedziałem co to oznacza, ale teraz już wiem. Kiche poszła do jaskini rysia i zastała ją pustą, były tam tylko młode rysia. Dwa matka zjadła od razu, żeby nabyć sił, a jednego przyniosła mi. Kilka dni później ta sama samica rysia ,która zabiła mojego ojca i która była matką trzech małych rysiów weszła do jaskini i chciała się na nas zemścić. Matka i ja zabiliśmy ją po jakimś czasie. Ja pomogłem tylko dwa razy, powstrzymując atak rysicy na Kiche. Kiedy runęła na ziemię jedzenia wystarczyło nam z niej aż do wiosny. Potem , czyli na wiosnę było już łatwiej z jedzeniem. Kiedy miałem pół roku miałem już opanowane polowanie na różne małe zwierzęta np. wiewiórki. Pewnego dnia wybiegłem rano z jaskini do wodopoju, przyzwyczajony już do tej drogi nie zauważyłem kilku Indian schowanych za krzakiem. Wykryłem ich dopiero kiedy zaczęli podchodzić i rozmawiać o mojej matce. Dowiedziałem się że jest w połowie psem Indiańskim a w połowie magicznym wilkiem. Zacząłem na nich warczeć ( był to pierwszy raz kiedy udało mi się naprawdę dobrze zawarczeć ) a wtedy przybiegła Kiche. Zabrali mnie i matkę do wioski, zanim któreś z nas zdążyło zareagować. Było tam dużo psów i oswojonych wilków, ale żaden z nich nie wydawał mi się normalny. Przez jednego z nich straciłem całe dzieciństwo. Bolt – szczeniak starszy ode mnie o kilka miesięcy i silniejszy do czasu … przez niego właśnie cały wiek szczenięcy stał się tylko marzeniem. Kiedy chciałem podejść do rówieśników on odganiał mnie i nie dawał się bawić. Stałem się chytry i przebiegły, zacząłem lubić samotność. Kiedy miałem rok odebrali mi matkę – sprzedali ją do innej wioski. Wtedy przestałem być wyrozumiały i przestałem trzymać nerwy na wodzy. Kiedy tylko jakiś szczeniak oddalał się od reszty podbiegałem do niego, przewracałem żeby mieć dostęp do szyi i rozszarpywałem mu ją. Wtedy właśnie Indianie przenosili wioskę w górę rzeki. Wykorzystałem zamieszanie i uciekłem do lasu. Tam spotkałem wilka, który zaprowadził mnie do jakiejś świątyni na wysokim wzgórzu. Potem zniknął. W świątyni było kilka wilków – kiedy opisałem im wilka, który mnie tam zaprowadził bardzo się ucieszyli i miło mnie przyjęli. Jeden z nich powiedział mi że prawdopodobnie umiem się porozumiewać ze zmarłymi przodkami. Jeden z nich był w świątyni, ale zmarł. Nauczyli mnie tam jak kontrolować tą moc, jak też posługiwać się mieczami, nożami i kunai’ami. Po roku jeden z moich przodków znowu się odezwał. Pożegnałem się z wilkami z świątyni i wyruszyłem w drogę za przodkiem który prowadził mnie przez cały rok przez świat. Pewnej nocy zniknął.
Wtedy znalazłem się na terenie watahy MM i spotkałem Fivere.

Zamieszanie z małym lisem-Nyx

Spacerowałam po terenach,rozkoszując się towarzystwem natury.Dzień mijał spokojnie,ale szybko.Nagle poczułam za sobą znajomy zapach.Ale nie wilka.Odwróciłam się i zobaczyłam małego lisa.Tego samego lisa,który wgapiał się we mnie i Fiv maślanymi oczami.Zaśmiałam się cicho.Ja to mam szczęście.Poszłam spokojnie kilka kroków dalej,ale zauważyłam,że lis podąża za mną.Pomyślałam,że to tylko zabawa i szybko mu się znudzi.Nagle jego ostre ząbki zaczęły wgryzać mi się w kostkę.Wyszczerzyłam na niego kły i głośno warknęłam.Jego to wcale nie zraziło,wręcz przeciwnie,bo z zajadłością skoczył na mnie i zaczął wgryzać mi się w nos.Zdenerwowałam się nie na żarty.Jednym,szybkim ruchem zrzuciłam malucha,który spadł na korzeń i wspomagana przez nadchodzącą pełnię zaczęłam się zmieniać.Najpierw pokojowe wzory na futrze zaczęły zmieniać się na symbole wojny i złowieszczo świecić.Potem moje oczy straciły naturalną rogówkę,zamieniając ją na błyszczącą,niebieską.Na niektórych miejscach sierści pojawiła się gęsta,śnieżnobiała mgła wraz z srebrnym futrem.Kły się wydłużyły.Powolnym krokiem zaczęłam zbliżać się do ofiary-poważnie przestraszonego liska,który krył twarz w ogonie,chyłkiem patrząc na moją wilkołaczą osobę.Chciałam mu się bezlitośnie wybić w kark i rozerwać na strzępy.Nagle usłyszałam za sobą znajome odgłosy wilczych łap.To na sto procent był jakiś wilk z naszej watahy.Nie chciałam,by jakikolwiek wilk widział mnie w takim stanie.Ochłonęłam się i odwróciłam.To był...

<Kto dokończy?>