Zobaczyłam wilka. Coś wyjąkał a potem jego łeb opadł.
-Nie!-krzyknęłam i do niego podeszłam. Wzięłam go na plecy i
popędziłam z nim do jakiegoś jasnego miejsca. Starałam się go reanimować, nawet
usta usta były.. na marne. Wilk nie żył. A nawet gdybym go wskrzesiła dalej by
był chory. Nagle zauważyłam smugę dymu na niebie.
-Filumina! Ffffffiiiiiiiiiiiiiiiiiillllllllllllllllluuuuuuuuuuummmmmmmmmmmiiiiiiiiiiiiiiiiiinnnnnaaaaa!-darłam
się.
Ptak natychmiast wylądował na moich skrzydłach.
-Fil posłuchaj mnie. Polec na słońce i przynieś mi kwiat
życia. To nagły wypadek!
Nie minęła chwilka a ona już była tylko czerwonym punktem na
niebie. Ja wskrzesiłam basiora. Dowiedziałam się tylko że ma na imię Kei i
strasznie cierpi. Ptak przyleciał kiedy wilk stracił przytomność. Kropla
posączyła się z kielicha wprost na język Keiena. Patrzałam z napięciem co się
dzieje. On się podniósł!
-Kei!-Krzyknęłam i się na niego rzuciłam. Jednak kiedy się
przewrócił odskoczyłam
-Po prostu się cieszę że żyjesz..-starałam się wytłumaczyć moje
zachowanie…
-Nic nie szkodzi-odrzekł i podniósł łeb. I wówczas
zobaczyłam jego piękne oczy. Utonęłam w nich..-A skąd znasz moje imię?
-Powiedziałeś mi je.
-Aha…-powiedział.-A ty jak się nazywasz?
-Fivera ale mów mi Fiv.
-Co tam robiłeś całkiem sam?-zagadnęłam.
-Kiedy wataha dowiedziała się że mam raka wygnali mnie. A co
do watahy.. znasz może jakąś?
-Tak. Jestem tam alfą. Dołączysz?
-Chętnie. Oprowadzisz mnie?
-Oczywiście-rzuciłam. Ścigamy się?-i nie czekając na
odpowiedź ruszyłam przed siebie. On biegnął tuż za mną. Było cudownie. Potem
trafiliśmy na jakąś plażę. Laliśmy się wodą aż do wieczora.
-Ładnie tu-rzekłam opierając łeb, o jego ramię.
-Tak..-wyszeptał.
I siedzieliśmy tak patrząc na siebie i piękny zachód słońca.
Po paru minutach odezwał się:
-Chodź… i pociągnął mnie do jaskini. I wtedy już nic się nie
liczyło. Byłam tylko ja i on. I nic nie zdołało powstrzymać naszej miłości i
pożądania...(+18)