sobota, 11 maja 2013

Pierwsze dni, Pierwsze rany CD-DM


Kolejnego dnia znowu poszedłem do wioski. Napotkałem tam człowieka, który kupił moją matkę. Napotkałem też ją. Leżała na pustym placu, mniej więcej na środku. Leżała nieruchomo, oddychała ciężko. Miała kilka poważnych ran na szyi i boku. Gdy podszedłem ledwo łapała oddech. Dopiero, kiedy stałem koło niej zauważyłem ranę, która przeszyła jej płuca. Nawet, kiedy by przeżyła sam cios, który spowodował ranę, nie przeżyłaby skutków. Po chwili, na moich oczach, moja własna matka umarła. Jej płuca był zbyt słabe żeby mogła oddychać i mogła przeżyć. Łza spłynęła mi na jej ciało. Jednak… Smutek przeminął. Nastał gniew, a raczej nienawiść. Uciekłem do jaskini, żeby ochłonąć. W nocy wróciłem tam. Moje żółte oczy rozbłyskiwały w ciemności. Ludzie chowali kobiety i dzieci, żeby je chronić. Reszta również próbowała się chronić i chować, a najbardziej On. Ten, który pozwolił, aby moja matka zginęła, a raczej ją zabił. Dowy – to on to zrobił… A teraz gorzko tego pożałuje. Skończy tak jak ona – będzie umierać powoli, nie będzie mógł złapać oddechu. Kiedy go znalazłem szybko przedziurawiłem jego płuca i zaszyłem się tak żeby mnie nie widział, ale żebym ja miał na oku Dowy’ego. Kiedy zaczął cierpieć wyszedłem do jaskini myśląc sobie ,, Piękny początek miałem… Teraz oby był lepszy środek… ‘’



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz